Robot nie zastąpi oka hodowcy
– Nie można iść na skróty. Myślenie, że robot wyręczy nas we wszystkim, jest błędem. Maszyna nie zastąpi ludzkiego oka i nie zwolni nas z odpowiedzialności za zwierzęta. To my musimy dobrze zaprogramować robota i wiedzieć, co chcemy osiągnąć oraz cały czas monitorować stado – mówiła Aneta Neneman z PFHBiPM podczas szkolenia, które odbyło się w Węglewie (woj. wielkopolskie).
Eksperci z PFHBiPM wraz z firmą GEA podpowiadali, jak powinna wyglądać organizacja pracy w oborach z automatycznym systemem doju, w jaki sposób wykorzystywać dane z oceny wartości użytkowej krów PFHBiPM, żeby poprawić zdrowotność wymienia i dobrostan oraz jak przygotować stado do doju w robocie pod kątem pracy hodowlanej.
Uwaga na LKS
– Robot dostarcza bardzo dużo informacji, ale powinny być one zweryfikowane. Dotyczy to szczególnie liczby komórek somatycznych – mówiła doradczyni PFHBiPM. Jak podkreślała, bez informacji z oceny wartości użytkowej krów trudno wyobrazić sobie podejmowanie decyzji w stadzie w kontekście konkretnych krów. Bardzo ważną tabelką jest m.in. ta zawierająca krowy z LKS powyżej 200 tys./ml mleka oraz ich procentowych udziałem w stadzie. Jak mówiła, dobry wyniki to poniżej 15%.
W kontekście pracy z robotem udojowym Neneman zwracała uwagę na to, by sprawdzać wszystkie komunikaty i nie wyłączać powiadomień. Ważne jest też, żeby nie popadać w rutynę i analizować każdy przypadek sygnalizowany poprzez komunikat. Z kolei wszystkim podejrzanym sztukom zawsze warto wykonać TOK oraz przeanalizować je w raporcie RW-2 (ostatnie trzy próby). Kolejna ważna sprawa to badania mikrobiologiczne mleka, które wskażą, z jakim patogenem mamy do czynienia w naszym stadzie. Ekspertka zalecała też, żeby hodowcy zwrócili szczególną uwagę m.in. na krowy po okresie zasuszenia.
Lokomocja i wymię
Do robota musimy przygotować również stado pod kątem konkretnych cech funkcjonalnych. Zwracał na to uwagę Emilian Pogorzelak z PFHBiPM. Jak mówił, żeby prowadzić jakąkolwiek pracę hodowlaną w stadzie, hodowca musi przede wszystkim posiadać głębokie rodowody i posiadać stado pod kontrolą użytkowości mlecznej. Znając informacje o naszych samicach poprzez genotypowanie i szacowanie wartości hodowlanej, może precyzyjnie dobrać buhaja, tak żeby osiągnąć określone cele hodowlane.
– W przypadku obór, w których krowy doją się za pomocą robota udojowego, ważną cechą jest budowa wymienia. Musi być równie, a strzyki powinny znajdować się na dnie ćwiartek. Kolejną bardzo ważną sprawą jest lokomocja, tak by zwierzęta mogły chodzić do doju czy na stół paszowy – mówił Pogorzelak. Na lokomocję krów wpływa m.in. kąt racicy, postawa nóg (z boku i z tyłu), ustawienie zadu oraz warunki środowiskowe.
Dobra organizacja pracy
Jak podkreślał Zbigniew Zajner z firmy GEA, sama decyzja o robocie udojowym nie jest trudna. Pewnym wyzwaniem może być modernizacja obory, w której wcześniej funkcjonował inny system doju krów. Trzeba też dokładnie przeanalizować stado pod kątem stanu racic, bo zwierzęta muszą same chodzić do doju. Ogromne znaczenie ma również regularne serwisowanie urządzenia oraz dobra organizacja pracy. Ekspert zwracał szczególną uwagę m.in. na krowy w okresie okołoporodowym, zwierzęta świeżo wycielone czy pierwiastki, które stanowiąc ok. 20% stada wymagają nierzadko 80% uwagi ze strony hodowcy. Obora powinna być tak zaplanowana, by praca była możliwie efektywna.
W spotkaniu, które odbyło się 17 czerwca br. wzięło udział ponad 70 osób. Część hodowców, którzy przyjechali, planuje zakup robota udojowego i jak podkreślała – możliwość zobaczenia go podczas pracy w oborze, która została zmodernizowana (wcześniej zwierzęta były dojone na hali udojowej typu rybia ość) – była bardzo cenna.