Próbny dój w czasach zarazy. Jest bezpieczny
- Próbny udój odbył się w moim gospodarstwie po wcześniejszej konsultacji telefonicznej - mówi Piotr Jarmocik z Waniewa w woj. podlaskim. Hodowca podkreśla, że zootechnik przestrzegał procedur w związku z epidemią i był dobrze przygotowany.
- Potrzebowałem udoju i wyników badań mleka, ponieważ zmieniłem paszę i chciałem sprawdzić jakie to przyniosło efekty. Muszę mieć aktualne wyniki, żeby dyskutować o nich z doradcą żywieniowym. Poza tym bez wyników to takie „ślepe” zarządzanie stadem - dodaje producent mleka.
- Bałem się trochę bo doję z rodzicami i kontakt z osobą z zewnątrz to jednak narażanie ich na dodatkowe ryzyko - dodaje.
- Nasza pani zootechnik ubrała się w ochronny strój, zdezynfekowała aparaty swoje i nasze i przystąpiliśmy do udoju. Cały próbny udój odbył się sprawnie i bezpiecznie. Był jeden minus - nie mogliśmy, tak jak zwykle przy śniadaniu, podyskutować na tematy merytoryczne ponieważ dla naszego i swojego bezpieczeństwa zootechniczka nie weszła do mieszkania. Mamy nadzieję, że nadrobimy to po tym całym koronawirusie - mówi.
Producent mleka podkreśla, że nikt z osób przyjeżdżających do gospodarstwa nie zadbał tak o zasady higieny i bezpieczeństwa jak zootechnik z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka.